Menu główne

Nalewka z Czerwonych porzeczek

Zaczęty przez Tadeusz, Sie 22, 2024, 08:15 AM

Poprzedni wątek - Następny wątek

Tadeusz

Dzięki Panowie za rady. Skłaniam się ku temu by wrzucić tam porzeczki i je macerować, tak jak pisze Wojtek, a jak po 6 tygodniach nadal będzie za słodkie to dolać soku wyciśniętego praską.
W tym roku na pewno powtórzę tą nalewkę z duuużo mniejszą ilością cukru.
Taka praska chodzi mi po głowie już od jakiegoś czasu. Mam na myśli własnoręcznie robioną. Nie jest to specjalnie skomplikowane. Z drugiej strony nie jestem do końca przekonany czy jest mi to potrzebne. Rozumiem, że w robieniu nalewek po maceracji owoców w alkoholu dawałoby się je do prasy zamiast zasypywać cukrem, tak?

Wrony

jak po maceracji nadal będzie za słodkie z nowymi owocami to sok już nie pomoże chyba, że chcesz rozcieńczyć do 1%, a jak dolejesz później alkoholu to owoce mogą go nie przykryć.
Masz jedno podejście, które musisz przemyśleć i z góry sobie zaplanować i obliczyć. Uda się, albo nie. Mnie się udało, ale dodawałem zarówno owoce do maceracji jak i zwiększyłem do maceracji % nowym alkoholem z uwzględnieniem % nalewki ulepka cukrowego

Edw1k

Ja robię tak, że po maceracji owoce odciskam, zasypuję cukrem i znowu odciskam, bo nawet w odciśniętych już raz owocach, jest jeszcze dużo soku i alkoholu. W ten sposób nic nie marnuję i zużywam do nalewek znacznie mniejsze ilości cukru.

Wertykalny

Jeśli żeś cierpliwy to nic lepszego jak poczekać i w tym roku zrobić kolejną porcję "na wytrawnie" i połączyć z tą co masz obecnie. Chyba że wytrawna wyjdzie za dobra i lipa z planu.
Z racji tego, że w sezonie wegetacyjnym mam wuchtę zajęcia to od lat wrzucam owoce te typowe sokowe, daję cukru z reguły proporcje 1 do 3 lub 1 do 4 (cukier/owoce). następnie czekam 1-3 dni by puściły sok, ale nie zaczęły fermentować (bo tego winnego posmaku już się nie pozbędziesz) i zalewam spirytusem by uzyskać trwały półprodukt w zakresie 12-18%. Następnie maceruje się to wszystko czekając na zimowe miesiące i mój wolny czas. W grudniu/styczniu/lutym, zależy jak leży działam dalej. Zlewam płyn osobno (jest za słaby i wytrawny), a owoce wypłukuję z reszty dobra co zawierają. Łącze obydwa półprodukty, czekam miesiąc i próbuję. Zawsze wychodzi nalewka którą trzeba trochę wzmocnić alkoholem lub cukrem, czasem tym i tym.
Najważniejsze według mnie to czekać by zrywane owoce były naprawdę mocno dojrzałe, wręcz na granicy opadania. Mam ten komfort, że sam obrywam tylko wiśnie bo to z drabiny, reszta "obrywa się sama" w zamian za "dziesięcinę" i parę lat walczyłem o odpowiedni termin zbioru owoców, bo to w nalewce czuć, a raczej nie czuć jak za szybko zerwane.

Thorkell

Ech. Wmieszam się, a co. Podpisuję sie obiema rękami pod tym, co pisze Maks i Jarosław. A szczególnie:

– większość przepisów na nalewki (z książek, ale też z sieci) jest do ... luftu*. Wszystkie nalewki, którymi mnie częstowano lub obdarowywano też była do luftu (dla mnie niepijalne). Największe grzechy to koszmarnie przesłodzenie, za mało owocowy smak i aromat, złe filtrowanie itp. A tymczasem dobrze zrobiona nalewka to naprawdę szlachetny napitek
– sztywne trzymanie się receptury nie ma sensu. Owoce są raz słodsze, raz bardziej kwaśne, mniej lub bardziej soczyste. Nie da się tego z góry zaplanować – trzeba próbować (co zresztą jest całkiem przyjemne). Tabele przeliczeniowe też średnio się sprawdzają. Po pierwsze różna jest soczystość owoców. Po drugie mam wrażenie, że większość tabel nie uwzględnia odciskania owoców na prasie winiarskiej. A IMO to ma sens. Po pierwsze dlatego, że odzyskuje się więcej alkoholu, po drugie - ta odciśnięta część jest często najlepsza (ale trzeba próbować, bo przy niektórych owocach w pewnym momencie to co wyciskamy może już nie mieść odpowiedniego smaku)
– najprostszy przepis, który zawsze się sprawdza** jest taki, jak tu napisano: wsypać owoce do słoja, zalać alkoholem tak, żeby przykrył owoce i czekać. Można później owoce dać na praskę i słodzić syropem, można zasypywać owoce cukrem (ale jak zasypujemy porządnie odciśnięte owoce, to trzeba podlać trochę wódką, co nieco pozbawia nalewkę intensywności).
– IMO optymalna proporcja cukru to około 100g na 1 l gotowego wyrobu (to mniej więcej słodkość coca coli) lub mniej. Ale znów - czasami owoce są tak słodkie, że w ogóle cukru nie trzeba dodawać. A jak bardzo kwaśne, to trzeba dać więcej i korygować w ten sposób smak. Jeżeli chodzi o zawartość alkoholu, to mnie najbardziej smakują takie 33-35%, ale to osobniczo zmienne.

* wyjątkiem jest znaleziony gdzieś przepis na żenichę kresową. Ale i tak dałem połowę zalecanej ilości miodu. Jak poleżała 2 lata stała się zdumiewająco dobra.
** Oczywiście są wyjątki. Np. nalewka na zielonych orzechach wymaga podfermentowania orzechów z cukrem - to całkowicie zmienia aromat i pozwala pozbyć się aptecznego zapaszku.

Ignus

A to dla mnie ciekawostka jakieś szczegóły może? Z orzechów włoskich to gdzieś tam w otchłani czasu bazą dla mnie był przepis ze strony Iza w Kidowie czy jakoś tak, co prawda zmodyfikowałem go i robię tą nalewkę na wytrawnie, aczkolwiek jak kolega podrzuci szczegóły to jeśli nie będzie przymrozków w przyszłym sezonie to można zrobić kolejną wersję do testowania.
BTW. dzisiaj przy kulinarnym dniu otworzyłem z 2016 eksperymentalną nalewkę z zielonych żołędzi i cholera nie mam nigdzie zapisanej procedury, a wypadałoby powtórzyć wyrób bo rozeszła się szybciutko

Ratashnu

Na pierwsza Warkę wybrałem England IPA zestaw że słodów na 20l z browamatora.
Potrzebny sprzęt;
-2 fermentory z kranikiem
- garnek 30l
-kuchenka/taboret gazowy
- filtrator z oplotu lub fałszywe dno
-cos do dezynfekcj
-wezyki do przelewania
-lycha do mieszania
-termometr
-jakis rondel/garnek do przenoszenia zacieru
-chlodnica do garnka

Coś jeszcze na początek, na pierwszą Warkę?

Tags: