Menu główne

Nalewka z czerwonej porzeczki. Oto mój przepis

Zaczęty przez Newton, Lip 04, 2024, 12:24 PM

Poprzedni wątek - Następny wątek

Kalafior

szkoda wyrzucać spróbuj rozcienczyć i dodać jeszcze kwaśnej porzeczki, czerwonej nie czarnej moze troche sie zmieni smak

Newton

Rozcieńczyć w ten sposób w jaki napisałem wyżej, czyli maceratem? O kwaśnej porzeczce masz na myśli owoce? A może dodam do nalewki sklepowy sok z czarnej porzeczki 100%?

Kalafior

Co do sposobu to nie wiem nie mam doswiadczenia ktos inny musi sie wypowiedziec. Co do owoców. Lepiej z czerwonej, jest kwasna, czarnej nie dodawaj bo jest slodsza. Sok ze sklepu bedzie jeszcze dodatkowo doslodzony wiec to zly pomysl

Kapi

To nie jest takie proste jak by się wydawało, ale też nie jest skomplikowane. W zasadzie jest kilka możliwości:

1. Rozcieńczasz nowymi owocami i może wyjść nalewka 10% - jakoś ta opcja wydawała mi się mało ciekawa już w fazie teorii (nie robiłem nigdy tak)
2. Rozcieńczasz i dodajesz alko do wyrównania % - w zasadzie tak można robić w nieskończoność - ja na tym poległem bo albo wyszła mniej słodka i słabiutka, albo szło w drugą stronę i była mocno alkoholowa
3. Nowe owoce zalewasz zamiast czystym alkoholem to obecną przesłodzoną nalewką. Tylko musisz sobie obliczyć ile ma obecnie ta przesłodzona nalewka % i ile wyjdzie soku z nowych owoców i ew. dociągnąć % do oczekiwanego świeżym alkoholem. Dlatego też kilka postów wyżej pytałem ile uzyskałeś soku z tej porzeczki.
Myślę, że masz wszystko zanotowane więc nie będzie z tym problemu.
Całość macerujesz dokładnie tak jak byś to robił nową nalewkę tylko z jedną różnicą - nie dodajesz cukru. Ja bym to przemacerował 6 tyg by jak najwięcej smaku dodać z nowych owoców.
4. Klarujesz obecną nalewkę i odkładasz do wykorzystania przy robieniu kolejnej takiej samej. Robisz kolejną na czystym alko, nie dodajesz cukru tylko dosładzasz obecną (o ile mocno słodka).
5. Pewnie jeszcze będzie więcej możliwości w zależności od pomysłowości czy fantazji :)

Punkt 3.
Mnie osobiście wyszedł najlepiej, tylko trzeba dobrze sobie powyliczać
Punkt 4.
Też wyszedł nieźle, ale zajęło to dużo więcej czasu bo nalewką przesłodzoną dosładzałem kolejną w niewielkich porcjach i odstępach 1 tygodnia, tak by wszystko się przegryzło i kolejna porcja..

Newton

Dzięki Panowie za rady. Skłaniam się ku temu by wrzucić tam porzeczki i je macerować, tak jak pisze Wojtek, a jak po 6 tygodniach nadal będzie za słodkie to dolać soku wyciśniętego praską.
W tym roku na pewno powtórzę tą nalewkę z duuużo mniejszą ilością cukru.
Taka praska chodzi mi po głowie już od jakiegoś czasu. Mam na myśli własnoręcznie robioną. Nie jest to specjalnie skomplikowane. Z drugiej strony nie jestem do końca przekonany czy jest mi to potrzebne. Rozumiem, że w robieniu nalewek po maceracji owoców w alkoholu dawałoby się je do prasy zamiast zasypywać cukrem, tak?

Kapi

jak po maceracji nadal będzie za słodkie z nowymi owocami to sok już nie pomoże chyba, że chcesz rozcieńczyć do 1%, a jak dolejesz później alkoholu to owoce mogą go nie przykryć.
Masz jedno podejście, które musisz przemyśleć i z góry sobie zaplanować i obliczyć. Uda się, albo nie. Mnie się udało, ale dodawałem zarówno owoce do maceracji jak i zwiększyłem do maceracji % nowym alkoholem z uwzględnieniem % nalewki ulepka cukrowego

Mariusz

Ja robię tak, że po maceracji owoce odciskam, zasypuję cukrem i znowu odciskam, bo nawet w odciśniętych już raz owocach, jest jeszcze dużo soku i alkoholu. W ten sposób nic nie marnuję i zużywam do nalewek znacznie mniejsze ilości cukru.

Bartek

Jeśli żeś cierpliwy to nic lepszego jak poczekać i w tym roku zrobić kolejną porcję "na wytrawnie" i połączyć z tą co masz obecnie. Chyba że wytrawna wyjdzie za dobra i lipa z planu.
Z racji tego, że w sezonie wegetacyjnym mam wuchtę zajęcia to od lat wrzucam owoce te typowe sokowe, daję cukru z reguły proporcje 1 do 3 lub 1 do 4 (cukier/owoce). następnie czekam 1-3 dni by puściły sok, ale nie zaczęły fermentować (bo tego winnego posmaku już się nie pozbędziesz) i zalewam spirytusem by uzyskać trwały półprodukt w zakresie 12-18%. Następnie maceruje się to wszystko czekając na zimowe miesiące i mój wolny czas. W grudniu/styczniu/lutym, zależy jak leży działam dalej. Zlewam płyn osobno (jest za słaby i wytrawny), a owoce wypłukuję z reszty dobra co zawierają. Łącze obydwa półprodukty, czekam miesiąc i próbuję. Zawsze wychodzi nalewka którą trzeba trochę wzmocnić alkoholem lub cukrem, czasem tym i tym.
Najważniejsze według mnie to czekać by zrywane owoce były naprawdę mocno dojrzałe, wręcz na granicy opadania. Mam ten komfort, że sam obrywam tylko wiśnie bo to z drabiny, reszta "obrywa się sama" w zamian za "dziesięcinę" i parę lat walczyłem o odpowiedni termin zbioru owoców, bo to w nalewce czuć, a raczej nie czuć jak za szybko zerwane.

Leksi

A to dla mnie ciekawostka jakieś szczegóły może? Z orzechów włoskich to gdzieś tam w otchłani czasu bazą dla mnie był przepis ze strony Iza w Kidowie czy jakoś tak, co prawda zmodyfikowałem go i robię tą nalewkę na wytrawnie, aczkolwiek jak kolega podrzuci szczegóły to jeśli nie będzie przymrozków w przyszłym sezonie to można zrobić kolejną wersję do testowania.
BTW. dzisiaj przy kulinarnym dniu otworzyłem z 2016 eksperymentalną nalewkę z zielonych żołędzi i cholera niie mam nigdzie zapisanej procedury, a wypadałoby powtórzyć wyrób bo rozeszła się szybciutko

Tags: