Menu główne

Łatwy Zacier Kukurydziany

Zaczęty przez Juliusz Cezar, Sie 01, 2024, 01:31 PM

Poprzedni wątek - Następny wątek

Gintama

Ja do swojego nastawu wrzuciłem te same drożdże co Ty, a było to w grudniu zeszłego roku. Ze 3 miesiące temu wymieniłem połowę kukurydzy i pszenżyta w swoim nastawie i żadnych drożdzy nie dodawałem. Do tej pory Coobra Whisky Yeast daje radę. Jedno co robię żeby mieć pewność, że "robotnicy" przeżyją to po spuszczeniu cieczy do gotowania dodaję do samego ziarna wodę z rozpuszczonym 1kg cukru (tak do zakrycia ziarna). Dunder i pozostałe porcje cukru dodaje później.

Tadeusz

Witam ponownie! Kolego szfagier, napisz mi proszę jak szybko te drożdże zżerają Ci cukier, do jakiego poziomu blg schodzisz? Napisz mi również, czy po zakończonej fermentacji bez zwłoki dajesz to na rury i zasilasz drożdże w nowy cukier, czy może to parę dni poczekać (chodzi mi o to czy drożdże to przetrwają). Moje pytania są powodowane tym, iż w minioną sobotę o godzinie ok.16 miałem wszystkie składniki w fermentatorze. Po ok. 2godz. już ładnie nastaw pracował. Wczoraj jak napisałem wyżej wszystko się gotowało-dosłownie!!! Temperatura otoczenia jest 23 stopnia. Dzisiaj przed chwilą przyjechałem z pracy i pierwsze kroki skierowałem do mojej kukurydzy i... :shock: Woda w rurce fermentacyjnej chodzi sobie bardzo wolno, więc zaczerpnąłem trochę cieczy - pomiar blg i... :shock: -3blg. O pomyłce w pomiarach nie może być mowy ponieważ nawet na smak ciecz ma b.wyraźny wytrawny smak. Planowałem sobie rozłożyć cykl produkcji na soboty- w sobotę nastawiam, a w kolejna sobotę psocę i zalewam nowy nastaw i tak aż mi się znudzi :D Tak zaplanowany cykl jest również wymuszony moja pracą-pracuję od ciemka do ciemka i tylko w soboty pracuje od ciemka do prawie ciemka :D Koledzy napiszcie czy jak przetrzymam ten nastaw do soboty to będzie już pozamiatane?

Hisoka

Dzięki, dzięki kolego  post który mi podsunąłeś to dokładnie moja sytuacja  Przeczytałem wszystkie 48 stron tego tematu (na raty, bo na raty),ale przeczytałem. Jest tu tyle informacji, iż nie wszystko można zapamiętać i troszkę miałem mętlik w głowie jak zobaczyłem -3blg, a post który mi podesłałeś i odpowiedzi na niego też czytałem, ale kompletnie nie miałem ich w pamięci. Jeszcze raz dzięki za przypomnienie :ok: Jest to mój pierwszy ŁKZWJ, nigdy nie pracowałem w ten sposób z nastawami, więc chyba trochę panikuje. Czekam spokojnie do soboty :D

Gon

No, ja jestem po drugim gotowaniu, trzecia porcja dojrzewa.
Prawdę mówiąc, to chyba mi coś nie idzie. Jest niby kukurydziany posmak na końcu, ale to się nijak ma do opisu Juliusza o słodkawo - oleistych doznaniach. Gotuję tak:
Mam krótką kolumnę, metrową, wypełnioną zmywakami, fi 66. Najpierw zalanie i stabilizacja przez 10 minut, jak do psotyfikacji i potem skapanie pierwszej setki ślepotki. Następnie otwieram zawór na maksa i ciągnę na grzaniu w okolicach 1,2 kW do ok. 50%. Kukurydzę i słodycz daje się wyczuć, kiedy kapie coś w okolicach 60%.
Nie, no, całość jest bardzo dobra a ojciec mówi, że jak żyje, to czegoś tak wspaniałego nie pił (na przysłowiowy "bimber" z beczki po ropie ma strasznie wyczulony smak i go nie znosi), ale spodziewałem się, że trochę kukurydzy tam będzie więcej w smaku. Owszem, siary nie ma, jak się to postawi na stół, ale nie dałoby się lepiej? Kukurydza droga nie jest...
Za mocny deflegmator? Mogę założyć taki półmetrowy...
Albo - za krótko trzymałem nastaw nad kukurydzą, albo - za mało kukurydzy w nastawie...
Jak robiłem wino zbożowe z jęczmienia, to robiłem pół na pół zboża z syropem "grunwaldzkim". Wino skończyło na rurkach, ale wyszedł bardzo ciekawy produkt. Bardzo wyraźnie zbożowy w smaku.
A tu... Hmmm...

Gideon

Cierpliwości, zobaczysz różnicę już po następnym gotowaniu. Możesz go trochę ''podrasować' gotując kukurydzę i zastępując wodę wywarem, da to dodatkowe smaczki.

Rafonix

Dla mnie aż dziwne, że taki doświadczony Psotnik jak Ty dopiero teraz skusił się na ŁKZWJ.

Dzięki temu, że dopiero co zacząłeś działać ze smakami ŁKZWJ poszerzyłeś horyzonty mojego psocenia. Fajnie, że w opisie wspomniałeś o zalaniu i stabilizacji, gdyż to właśnie zmusiło mnie do poszukania większej ilości informacji na ten temat. Od posta do posta i dzięki Tobie, oraz czterem innym użytkownikom (radius, Emiel Regis, Zygmunt oraz gobo) od następnego tygodnia zmieniam sposób psocenia. Podziękowania poszły.

WalkazPająkiem

Dzięki temu, że dopiero co zacząłeś działać ze smakami ŁKZWJ poszerzyłeś horyzonty mojego psocenia. Fajnie, że w opisie wspomniałeś o zalaniu i stabilizacji, gdyż to właśnie zmusiło mnie do poszukania większej ilości informacji na ten temat. Od posta do posta i dzięki Tobie, oraz czterem innym użytkownikom  od następnego tygodnia zmieniam sposób psocenia. Podziękowania poszły.

Yhwah

Też tak myślałem, żeby spróbować tę kukurydzę najpierw zagotować, ale na razie potrzymam to z miesiąc, niech się przerobi jak na dobre wino, dobrze zmaceruje, co trzeba i może się uda. Oczywiście, na jakieś 20 litrów uzupełniającej cieczy 5 - to dunder z rozpuszczona porcją cukru. A to dlatego, że dunder mam gorący - aż się prosi, żeby to wykorzystać do rozpuszczania cukru zamiast gotować wodę.
Wodę daję zwykłą kranówkę. Na razie siedzi to w piwnicy, tam jest jakieś 15 stopni i powoli sobie chodzi.
Do zaszczepienia użyłem drożdży babuni. Tak, jak się spodziewałem, uszlachetniły się - dziady wyzdychały, zostały najlepsze linie komórkowe i działają sobie na kukurydzy.
Moim zdaniem niesłusznie jeździmy po babuninych. One tylko wymagają trochę czasu. pracują powoli, prawda, ale mi też się nie spieszy. Nawet nieco mi na rękę, że mam psocenie co 2 tyg. do miesiąca zamiast co 3 dni - ani takich ilości bym nie skonsumował, ani rozdał, a czasu trochę ostatnio nie mam.
Półtorej roku szukałem roboty, jak się znalazła, to, cóż, sami zresztą widzicie, że na forum jakoś jakby nieco rzadziej się udzielam... Proza życia, na cukier trzeba zarobić. No i do roboty nie mogę przyjść w stanie wskazującym nawet na podejrzenie. To oczywiste...

Xylax

Ja zwykle gotuję w sobotę. Po zlaniu zacieru znad kukurydzy, natychmiast zalewam ziarno wodą, żeby nie było "narażone" na działanie powietrza w fermentatorze. Po wygotowaniu odstawiam beczkę w chłodne miejsce do następnego dnia i dopiero wtedy dolewam dunder oraz wodę i zasypuję cukrem. A nastaw stoi w temperaturze około 20 stopni przez 2 tygodnie. BLG spada do -3 i znów na rurki.
Początkowo próbowałem psocić jak w przepisie co 4 dni, ale zdarzało się, że BLG było w okolicach 2-4, więc żal mi się cukru zrobiło i postanowiłem nie szaleć.
Po odpędzeniu wlewam w słoiczek zamykany klamrą (taki z marketu meblowego), zasypuję dębem, opisuję pisakiem wodoodpornym i zawożę na działkę do piwniczki w której panuje przyjemny chłodek. Oczywiście w międzyczasie będąc na działce schodzę do piwniczki i przemieszam trunki w słoikach, żeby aromat się dobrze rozchodził, a i czasami coś posmakuję - celem kontroli dojrzewania oczywiście :-)
I tak powoli zbiera się kolekcja na stare lata, bo ze słoiczka raczej nie wyparuje (sorry aniołki).
Cały czas tylko zastanawiam się nad późniejszym rozcieńczaniem, bo pierwsze wytwory z lipca 2012 roku rozlałem do butelek, ale niektóre zrobiły się mętne po zmieszaniu z wodą. Najpierw poczytałem na temat obniżania zawartości procentowej w trunkach i starałem się robić to co inni trenowali już wielokrotnie, ale jak widać nie zawsze się udaje - nawet zachowując zasadę: pamiętaj chemiku młody...

Teraz dojrzewa już 3 nastaw ŁKZWJ ze słodem jęczmiennym wędzonym i powiem szczerze, że pierwsze kapanie miło mnie zaskoczyło.
W osobnym wiadereczku mam też mieszankę zrobioną wg przepisu na Jacka Danielsa i już niedługo pójdzie na rurkę. Liczę, że także mnie nie rozczaruje. Mam w planach jeszcze kilka innych modyfikacji ŁKZWJ (np. z dodatkiem słodu karmelowego) i pewnie przy chwili nastawię co trzeba, a o efektach poinformuję.

Pozdrawiam

Ratashnu

To i ja się dorzucę w temacie.
.
Po drugie, ja również jak  modyfikuję wiele nastawów, oprócz ŁKZWJ którego wzbogacam o owoce w trakcie fermentacji jak i po, prowadzę również /równolegle/, moją ″gołębiówkę″ czyli kukurydza, jęczmień, pszenica, owies i ostatnio dodatek żyta, plus ″różniaste″ dodatki, w trakcie fermentacji jak i po, ostatni /równoległy/ nastaw to pszenica z jęczmieniem.
Dla przykładu, np bazę , mieszam i maceruję z przeróżnymi owocami, takimi jak maliny, hibiskus, miód, śliwka, gruszka, jabłko, daktyl, owoce leśne, to wszystko poddaję z czasem ocenie organoleptycznej i z tego wyciągam wnioski, poza tym to świetna zabawa kiedy samemu sobie kupażujesz różne destylaty i niekiedy powstają całkiem ciekawe smaki, pozdrawiam

Zięba

Witam. Wszystko fajnie chłopaki tylko........ kiedy Wy macie na to czas?. Taki ŁKZWJ wymaga regularnego psocenia no i miejsca na buteleczki, gąsiorki itp. Praca na zmiany trochę komplikuje regularne psocenie. Mieszkam w bloku i trochę ciasno na to wszystko, a do piwnicy nie wyniosę bo jakby ni ukradli dorobek 3 lat, to bym się chyba .....zapłakał :cry: Ale, znajomy ciągnie ŁKZWJ od miesiąca (też w bloku) i jego ślubna zaczyna mieć "muchy w nosie", więc może przejmę od niego tą sztafetę

Poturbowany

pokrec z burbonem mam podobnie:) Znajomi chca składać zamówienia bo sklepowe już niektórym nie odpowiada:smile: a zdziwią się jak przeprowadze proces ba miedzi z wziernikiem i regulatorem  ;D

Jaś

Z tym czasem to bym nie przesadzał, u mnie nastaw stoi około miesiąca do dwóch, staram się go trzymać w chłodku, teraz będzie to trudne bo lato nadchodzi a tu nieźle trzaska, więc przeniosę do piwniczki, więc częstotliwość grania nie jest taka duża.

Za radą kolegi  używam dodatków owocowych do nastawów, do nich też dodaję szczapek dębowych jak i resztek po maceracji, drugim etapem jest maceracja gotowego destylatu /pędzę zawsze dwa razy/ więc mam czystą bazę na przeróżne eksperymenty, taki destylat rozrabiam do 60% i zasypuję szczapkami /mam szczapki po beczce dębowej po jakiś winie/ i to do piwniczki, po miesiącu zasypuję to różnymi mieszankami, tutaj możesz się ponieść fantazji, a warto próbować

Kiwi

Ja akurat podchodzę ortodoksyjnie do przepisu kolegi Juliusza - nie ulepszam co jest idealne :). Mam 2 nastawy i pędzę naprzemiennie. Jedyna moja modyfikacja przepisu na ŁKZWJ to to, że jak robię nastaw w beczce nr 1. pożyczam pół rondelka drożdżaków z beczki nr 2. (dolewam do beczki nr1) i vice versa. Tak "w razie czego" :). A tak na marginesie największym amatorem omawianego trunku jest moja teściowa

GibkiAndrzej

Panowie, tak czytam Wasze posty jak wymieniacie się spostrzeżeniami-doświadczeniem w temacie ŁKZWJ i już nie mogę się doczekać soboty, żeby zacząć swoją sztafetę. Nastawik obecnie bardzo,bardzo,bardzo wolno pyka, choć już od paru dni jest na -3blg. Dzisiaj sprawdzałem zapach i smak i jest pozytywnie. Wczoraj przygotowałem sprzęcior, bo od grudnia nie był używany. Oby do soboty. :D

Tags: